Dość długo mnie nie było, więc wątpię, że ktokolwiek to przeczyta. No ale co mi tam :P
Chciałam przedstawić Wam moje małe, puchate kulki na których widok cieszę się jak głupia, każdego dnia tak samo lub jeszcze bardziej, sama nie wiem...
Pierwszy z nich to chomiczka dżungarska Tosia, mała kruszynka o umaszczeniu saphir. Jest indywidualistką i nie widuję się z nią tak często. Dosyć charakterna z niej pannica, nie lubi być za długo głaskana czy noszona na rękach, woli biegać po pokoju (a biega tak szybko jakby miała motorek w zadku, seryjnie :D). Nie raz i nie dwa mnie ugryzła, jednak nie umiem się na nią za to gniewać. Ten słodki pysio mnie niezmiernie rozczula i nigdy nie przestanie <3
Mam ją od 24 sierpnia 2013 roku.
Drugi stworek to chomik syryjski cream banded o imieniu Woozie. Ze względu na to, że jest znacznie większy od Tosi (a jeszcze sporo urośnie) dostał pseudonim Klusek. Jest zupełnym przeciwieństwem Tośki, prawie nigdy nie gryzie, chętnie pcha się na ręce i jest bardzo przyjacielski. Interesuje go wszystko, co dzieje się dookoła, jest małą przylepą i daje się głaskać, chociaż żeby nie było zbyt nudno to bardzo lubi biegać, gryźć dywan w pokoju brata (:D) i wariować także w klatce. Wieczorami jest aktywny od 18/19 nie wiem do której, bo jak kładę się spać słyszę, że chodzi po drutach klatki.
Ze mną od 4 grudnia 2013 roku.